Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/581

Ta strona została uwierzytelniona.

Nieszczęściem, Delicya mniej niż kiedykolwiek, usposobioną była dnia tego do zwracania pilnej i przychylnej uwagi na narzeczonego swego. Nie spostrzegała też i ocenić nie mogła wszystkiego, o czem mówiła zmieniona do gruntu prawie i dla niej i przez nią upiększona powierzchowność jego. Przez długie parę godzin rozmawiała ona z hr. Wilhelmem o operach, na których w ciągu ubiegłego tygodnia wraz z matką swą była, o muzyce i rozmaitych rodzajach jej i wpływach. Hr. Wilhelm, jak sam wyrażał się, przepadał za muzyką i żyć bez niej nie mógł. Opery i koncerty przez wielkich mistrzów dawane, stanowiły jeden z głównych uroków, pociągających go ku wielkim miastom Europejskim. Mówił prawdę. Muzyka wywierać musiała ogromną siłę przyciągania na duszę jego, która samą zdawała się być niczem innem jak zbiorem strun niesłychanie na każde dotknięcie wrażliwych, długą, nieustającą pieśnią hulaszczą lub liryczną.
Rozmowa o muzyce prostą drogą zaprowadziła młodą parę ku fortepianowi, przy którym stała etażerka, zarzucona nutami do grania i śpiewu. Zaczęto przerzucać nuty, wybierając pomiędzy niemi kompozycye wspólnie obojgu znane i najbar-