Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/587

Ta strona została uwierzytelniona.

ale nie! są to miraże, na których nie mogę budować gmachu twej przyszłości! Obawiam się bardzo droga moja, abyśmy nie osiadły na mieliźnie! Z innej znów strony... jeżeliby uczucie hr. Wilhelma było prawdziwem... czemużby nie? jest on hrabią Pompalińskim jak i Cezary, a w dodatku jedynakiem, więc o wiele od Cezarego bogatszym... kochasz go... dodatek to bardzo dobry... będziesz z nim miała szczęście zupełniejsze jeszcze, choć znowu Cezary jest łagodniejszym, pokorniejszym i łatwiej mogłabyś wziąść nad nim górę... rządzić nim... i przytem szkoda mi go trochę, tego poczciwego Cezarka! tak się już był do nas przywiązał...
— I mnie go także żal, moja mamo... czuję dla niego przyjaźń, wielką nawet przyjaźń... ale... możnaż porównać go nawet z Wilhelmem? i cóż zrobię z mojem sercem, które...
— Zapewne, zapewne... w twoim wieku serce daje się jeszcze silnie uczuwać... ale ja jako matka, pojmując uczucia twoje, powinnam stać na straży twych interessów... Wpadł ci w rękę Delicyo, wielki los na loteryi życia... gdybyś go wypuściła, oblewałybyśmy potem obie stratę tę gorzkiemi łzami... Posłuchaj mię, moje dziecko