Zatrzymała się. Gorący rumieniec twarz jej oblał, ręka trzymająca pugilaresik drżała widocznie.
— W postaci? w postaci? wypytywał młody hrabia szeptem naglącym, niemal gwałtownym.
— Nie pokażę! wyrzekła nagle Delicya i pugilaresik przymknęła.
Wilhelm pochwycił obie jej ręce.
— Au nom du ciel! wyszeptał, pokaż mi pani co tam jest, bo skonam chyba u nóg twych z niepokoju i niecierpliwości!...
Mówił szczerze i na seryo. Sprzeciwieństwa żadnego znosić nie mógł, a to które spotykało go od Delicyi, wprawiało go w rozdrażnienie prawie boleśne.
Delicya zdawała się jeszcze wahać przez chwilę. Potem ze spuszczonemi oczami, z rumieńcem który opłynął twarz jej i czoło aż po uploty popielatych włosów, odchyliła morową klapkę zasłaniającą jedną z połów pugileresiku i tworzącą tym sposobem bardzo misterną i elegancką skrytkę.
Młody hrabia drgnął cały.
— Moja fotografia! zawołał.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/596
Ta strona została uwierzytelniona.