Kwadrans nie upłynął, a Fryderyk stawał znów w drzwiach salonu młodego hrabiego.
— Panie hrabio! wyrzekł uroczystym nieledwie głosem: JW. Hrabia Światosław Pompaliński, prosi pana hrabiego, aby raczył pofatygować się do jego apartamentu.
Cezary który stał już teraz przed oknem ze wzrokiem zatopionym w coraz gęstszy mrok okrywający niebo i przeciwległe domostwa, szybkim, niecierpliwym ruchem zwrócił się do zbyt poufałego sługi.
— Przeproś hrabiego stryja mego, że nie będę mógł widzieć się z nim dzisiaj... za kilka minut opuszczam pałac...
— Panie hrabio! co to znaczy? zawołał Fryderyk, nie chcąc jak się zdawało wierzyć świadectwu własnych uszów.
— Zawołasz tu do mnie pokojowca mego Jana, a stangretowi memu Michałowi powiesz, aby założył mi konie do powozu!
Słowa te wypowiedziane były tak stanowczo, że Fryderykowi nie pozostawało nic więcej jak cofnąć się odedrzwi i iść spełniać otrzymane rozkazy. Odchodząc przeżegnał się lewą ręką: — W Imię Ojca i Syna... przypomniał więc sobie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/607
Ta strona została uwierzytelniona.