— Ależ, poco te podejrzenia.... zaczął Pawełek.
— Milcz, milcz Pawełku, z wybuchem zawołał Cezary, odkąd zacząłem kochać i cierpieć, przestałem być dzieckiem ślepem i pokornem... stałem się strasznie domyślnym... Wiem. Oni go tam umyślnie posłali... oni dla pychy swojej, dla swojej własnej przyjemności, chcieli zadać mi cios ten... chcieli w tak straszliwy sposób zmiażdżyć serce de ce pauvre Cesar... Ale zawiedli się, dodał z gorzkim uśmiechem, zawiedli się straszliwie... Wilhelm ma więcej serca i honoru, niż oni tego spodziewali się, niż tego żądali....
Tu zwrócił się znowu do dwóch pokojowców krzątających się około układania rzeczy.
— Konie gotowe? zapytał.
— Nie jeszcze, panie hrabio! odpowiedział z sąsiedniego pokoju markotny głos Fryderyka.
Cezary gwałtownie postąpił ku drzwiom przedpokoju i otworzywszy je, zawołał do szwajcara:
— Waliński! powóz mój i konie! natychmiast!
Głos jego rozszedł się po wielkiej, pałacowej sieni, gniewnym i donośnym dźwiękiem.
— A słowo stało się ciałem! mruknął stary Fryderyk.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/609
Ta strona została uwierzytelniona.