— Naturalnie, odparł Wilhelm.
— Co do tego ich przydomku... pałka czy trzaska... il est absurde! trzeba będzie w papierach familijnych inny jaki wynaleźć... no, ale mniejsza o to! kobieta może się nawet obejść zupełnie bez przydomka... Et maintenant, mon garçon, pomówmy o twojem weselu...
— Najnudniejszy to punkt w całej sprawie, zauważył Wilhelm.
— Ale bardzo ważny... bardzo ważny... nous ne sommes pas paysans, mon cher i musimy stosować się do świata... Mojem zdaniem, trzebaby tu obmyślić cóś oryginalnego... cóś w nowym zupełnie guście... cóś, coby ludziom usta pozamykało... będą bo mówić... hélas! będą nieładnie mówić! Otóż, j’ai une idée! mon garçon. Sprosimy ztąd pewne kółko osób... niewielkie... l’élite de la societé... rozumiesz? zamówimy sobie cały pociąg... tu comprends, pociąg zupełnie osobny i ruszymy na ślub do Wilna... do Ostrej bramy... tu comprends, do stolicy niby i do potronki naszej rodzinnej prowincyi... Będzie to i oryginalne i ostentacyjne i religijne i chose... nacyonalne...
— Ja mam zupełnie inny projekt, odparł Wilhelm, wziąłbym najchętniej ślub zagranicą...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/624
Ta strona została uwierzytelniona.