nim istniał już syn jeden, ukochany, wypieszczony, genjalny od pierwszej chwili urodzenia, do matki i jej świetnego rodu rysami twarzy podobny.... ten który po nim przyszedł na świat, stawał się współdziedzicem jego, okradał tedy brata z połowy jego milionów i... był to jego grzech pierworodny....
— A! nie podnosząc głowy, jęknął Cezary.
— Tak, rzekł Pawełek, trzeba ażebyś wszystko wiedział i dni swego życia jak paciorki przebrał od kolebki samej.... inaczej nie zrozumiesz nigdy wszystkiego w zupełności.... Owóż, dziecię o którem mówię, nie było wcale podobnem do genjalnego i przepięknego brata swego.... Urodziło się brzydkie i krzykliwe.... Krzyczenie zaś, w kolebce choćby leżącego dziecka, poczytywało się w rodzinie owej za nieprzyzwoitość najwyższą i brak dystynkcyi.... Wzrastając, niezgrabnem było i nieśmiałem, przez niezgrabność tłukło kosztowne cacka zdobiące gotowalnię matki, przez nieśmiałość zaniedbywało dowcipnym szczebiotem ozdabiać i rozweselać chwile jej w dziecinnym pokoju spędzane.... Oto był drugi grzech jego.
— Tak, wyrzekł głucho Cezary, pamiętam to.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/632
Ta strona została uwierzytelniona.