Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/637

Ta strona została uwierzytelniona.

gapię się na cóś bezmyślnie, jam patrzał na biednego wyrobnika jakiego, który rzeźki i swobodny, śpiewając pracował albo spokojny i poważny spoczywał po pracy otoczony temi, którzy go kochali. Ileż razy myślałem, że gdybym się był nie urodził Pompalińskim byłbym sto razy, milion razy szczęśliwszym.
— O Pompalińskiego mniejsza, uśmiechnął się Pawełek, ale co do milionów to gardziłeś niemi dla tego Cezary, że ogromną i rzeczywistą wartość ich i potęgę znają najczęściej ci tylko ludzie na świecie, którzy, niestety! ich nie posiadają.
— Tak, tak! zawołał Cezary, ale ja także poznać je muszę. Stary Kniks powiedział do mnie: jesteś młodym, silnym i masz miliony...
— Zaprawdę! waryat ten więcej ma jeszcze rozumu od tych, którzy śród świata za mędrców uchodzą! On nie powiedział ci pewnie: używaj milionów swych na picie szampana, na pozłacanie zielonych stołów, na kupowanie sobie sprzedajnych kobiet.
— Nie Pawełku, on mi powiedział, masz miliony, możesz z pomocą ich uczynisz cóś dobrego.
— I nie mając rodziny, któraby cię kochała, ciągnął Pawełek, stworzysz sobie rodzinę ze