Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/638

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkich tych, którym łzy z oczu otrzesz i myśl z ciemnej niewiadomości podźwigniesz i myślą swą próżnującą dotąd, bo zafukaną do wielkich źródeł światła podniesiesz i z nich wiadomości poczerpniesz jakim sposobem, zamiast rozdawać na ulicach jabłka dzieciom i grosze żebrakom, zużytkować masz dobroć swą i fortunę i wznieść cóś wielkiego i trwałego....
Cezary stał już przed Pawełkiem z podniesioną głową i iskrzącem się okiem.
— Pawełku! zawołał, teraz dopiero zrozumiałem jasno, kim jestem i co mi czynić wypada. Dziękuję ci!
Ujął w swe ręce obie dłonie przyjaciela i dodał z cicha:
— Więc mogę jeszcze być kochanym i szczęśliwym.
Zamyślił się na chwilę z okiem wlepionem w przestrzeń, tak jakby przypatrywał się czemuś zdaleka mu przez wyobraźnią własną ukazywanemu, potem dodał z cicha:
— To prawda! to prawda! cóż znaczy boleść moja w porównaniu z boleścią człowieka tego, który cierpiał za.... miliony ludzi!
— A jednak, dokończył po chwili, i ja także cierpię bardzo, Pawełku! cóżem winien, że cierpię