Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/649

Ta strona została uwierzytelniona.

Tak mówiła pani Adela ciesząc i uspakajając męża. A jednak z twarzy jej która w ostatnich tygodniach zbladła i schudła znacznie, z wyrazu oczów które chwilami mgliły się łzą niepodobną zda się do powstrzymania poznać można było, że dbała ona o wszystko bardzo serdecznie, bardzo trwożnie, że ufność w pomyślny zwrot losu daleką była od jej myśli, że serce jej macierzyńskie, niemo lecz bardzo dotkliwie ściskało się bólem i zamierało od trwogi, pod wyszarzanym stanikiem ubogiej jej sukni.
Teraz, za parawanem w kuchence, dał się słyszeć szelest powstającej z łóżka osoby. Do bawialnej izdebki powolnym i osłabionym widocznie krokiem weszła Rózia. Miała ona na sobie tę samą co przed parą tygodniami ciemną wełnianą sukienkę i ciepłą dużą chustkę, w którą się otulała przed chłodem w mieszkaniu panującym, a dla niej jak się zdawało, szczególniej dotkliwym. Wśród delikatnej i białej jak chusta twarzy dziewczęcia, ciemne wielkie oczy świeciły z pod długiej rzęsy żywym blaskiem gorączki. Gruby jedwabisty warkocz ocieniał blade jej czoło, a cieńkie zaledwie różowe wargi uśmiechały się łagodnie, gdy zbliżała się ona ku miejscu, na