Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/650

Ta strona została uwierzytelniona.

którem siedzieli i z cicha z sobą rozmawiali jej rodzice.
— Wstałaś, Róziu? rzekła pani Wandalinowa podnosząc na córkę wzrok, którego niepokój daremnie ukryć usiłowała. Dla czego nie poleżałaś jeszcze trochę?
— Odpoczęłam już dosyć, moja mamo, odrzekła dziewczyna; wróciwszy od doktora byłam trochę zmęczoną... to tak daleko! ale teraz odpoczęłam już i jest mi daleko.... daleko lepiej!
Mówiąc to wzięła koszyk kawałkami pokrojonego płótna napełniony i postawiwszy go na stole, usiadła po drugiej stronie lampy.
— Róziu! wymówiła pani Wandalinowa.
— Co? Mamciu?
— Możebyś lepiej dziś już nie szyła! Jak posiedzisz trochę w nachylonej postawie, zaraz ci gorzej....
— O, nie mamciu kochana, z żywością odparła dziewczyna, nie będzie mi dziś gorzej... z pewnością nie będzie, czuję się prawie zupełnie zdrową i nie mogę siedzieć z założonemi rękami....
— Róziu! zawołał nagle pan Wandalin, wiesz co? naucz ty mię szyć! czy to święci garnki lepią! nauczę się prędko, zobaczysz! a potem ty so-