Pan Wandalin z jednostajną zawsze uwagą i powagą błądził jeszcze chwilę ostrzem igły po powierzchni płótna, potem igła i płótno z rąk mu wypadły.
— A to dalibóg, trudniej jeszcze jak drzewo rąbać!.... nigdy nie spodziewałem się.... wymówił z najgłębszem zdumieniem.
— A widzi ojczulek, jakie to my mądre jesteśmy kobiety i jakich trudnych rzeczy dokazujemy! Zażartowała Rózia i rękę ojca ku sobie przyciągnąwszy bledziutkiemi ustami swemi do niej przylgnęła. Pani Adela z widoczną rozkoszą patrząc na rozweseloną nieco twarz córki śmiała się także z lekcyi szycia i niefortunnego jej wyniku.
— Oh ty! rzekła gładząc znowu dłonią czoło mężowskie, tybyś teraz gotów poprosić kogo, aby cię nauczył być ministrem....
— Oho ho! co ci się śni, Adelciu! kręcąc palcem w powietrzu odparł pan Wandalin, ministrem.... ministrem.... żebym mógł być choćby porządnym szewcem....
— A cóżby ojczulek robił żeby był szewcem? zagadnęła pilnie Rózia.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/652
Ta strona została uwierzytelniona.