Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/657

Ta strona została uwierzytelniona.

Cezary widział, pierwszy raz w swem życiu z blizka przynajmniej. Przypatrywał mu się też od czasu do czasu, mimowoli zupełnie. Żywiej jednak i dłużej przytrzymała przy sobie uwagę jego ślicznie a smętna, piętnem nędzy i chorowitości wy raźnie obleczona twarzyczka Rózi. Cokolwiek mówił mu o niej Pawełek, Cezary nie wyobrażał sobie aby dziecię to tak pięknem było i tak — rozrzewniającem. To też, gdy państwo Wandalinowstwo zabawiali go rozmową niezbyt wyszukaną wprawdzie, ale uprzejmą i rozsądną, gdy zapytywali go o wspólnie znane im strony i osoby i winszowali, iż nie pozbył się dziedzicznej Malewszczyzny swej, jak to wprzódy miał podobno w zamiarze, twarz Cezarego na której leżało jeszcze piętno przebytych tak niedawno smutków i walk, zmiękła jakby coraz pod wpływem odzywającego się mu w sercu głębokiego współczucia i przybierała wyraz bardzo sympatycznej dobroci i przyjacielskości.
W kuchence tymczasem, przy żółtem i wcale nie rzęsistem oświetleniu świeczki łojowej, odegrywała się przecież scena pełna wdzięku i uczucia. Pawełek i Rózia witali się po długiem nie widzeniu, po cięższej jeszcze od nie widzenia my-