strzedz mógłby jak różowy blask żaru przeglądając się w przezroczystem jak lód jego oku, oświetlał na głębi jego utajony wyraz smętnego szyderstwa.
Hr. August przecież coraz niecierpliwiej spoglądał na opieczętowany pakiet przed prawnikiem leżący i zdawał się wewnętrznie przygotowywać do ważnego jakiegoś i dość trudnego przemówienia. Wyprostował się nakoniec, zapiął kilka archeologicznych guzików i z lekkiemi ukłonami, zwróconemi do osób w pokoju obecnych, zaczął w te słowa:
— Comtesse! Comte! Cher neveu! Mr. l’abbé! Winszuję sobie, że w tej chwili tak smutnej dla nas, gdyśmy przez pośrednictwo pana... chose... pełnomocnika naszego na Litwie, uwiadomieni zostali o zaszłym niedawno a tak pożałowania godnym skonie, kuzyny naszej pani jenerałowej z Pompalińskich Orczyńskiej... Winszuję sobie... że....
Tu hr. August utknął w mowie. W białej zaś, chudej ręce hr. Światosława złocony haczyk drgnął lekko i metalicznym dźwiękiem uderzył o żelazną kratę komina. Po chwili przestanku jednak hr. August ciągnął dalej:
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/678
Ta strona została uwierzytelniona.