W ręku prawnika zaszeleścił papier. Powoli i bardzo wyraźnie acz głosem nieco zniżonym i uroczyście nastrojonym czytać on zaczął testament jenerałowej. Było to pismo, które prócz koniecznego formalnego wstępu, dzieliło się na punktów kilka. W pierwszym z nich jenerałowa pisała:
„Dóbr Odrzynieckich ze wszystkiemi do nich należącemi folwarkami, fabrykami i lasami nie myślę wcale zapisywać i przekazywać komukolwiek. Wszystko mi jedno kto je weźmie. Niech je sobie zresztą biorą sukcessorowie nieboszczyka jenerała Orczyńskiego, męża mego, który mi te dobra przed śmiercią zapisał. Kto prawa swe do sukcessyi po nieboszczyku jenerale udowodni, niech sobie te wielkie szmaty ziemi zabiera. Najpewniejszymi sukcessorami są, o ile wiem, panowie Tutunfowiczowie i Kobyłkowscy. Niech tedy zabierają sobie na co oddawna już oczy swoje szeroko wytrzeszczali. Prawdę mówiąc, nie warci oni tego bogactwa, bo utracyusze są i półgłówki. Ale żyjąc tak długo na tym świecie, nieraz już widziałam, że aniołowie pijanych na rękach swych noszą, a Pan Bóg głupcom sprzyja. Co mi tam do tego? Niech już sobie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/683
Ta strona została uwierzytelniona.