kłamać. Niechże z pomocą moją kłamią jak najwięcej i jak najpiękniej, aby ludzie którzy dobrze widzą siebie samych i bliźnich swoich, słuchając kłamstw ich czasem wstydzili się, a czasem wyobrażali sobie że żyją na jakimś lepszym świecie niźli ten padół głupoty i podłości.“
Tu następowało już zakończenie testamentu krótkie, bo w takich tylko słowach zawarte.
— „Umieram jak żyłam — w niezgodzie z ludźmi i z całem życiem mojem, które oddawna już wydawało mi się wielką jakąś niedorzecznością, a większem jeszcze okrucieństwem nademną dopełnionem. Dwa razy złamano mię. Raz kiedy po szczęśliwem dzieciństwie w ubogiej chacie ojca mego spędzonemi dostałam się do pałacu wielce możnych i łaskawych krewnych moich Pompalińskich, drugi raz, w dniu w którym znaleziono mię zemdloną w parku. Mniejszych łamanin było potem bez liku. Nie proszę przecież nikogo, aby litował się nademną po śmierci, jak nikogo nigdy nie prosiłam za życia, aby mię kochał. Nikogo też za nic nie przepraszam, nie dla tego abym samą siebie miała za niewinną duszę bez zmazy, ale że jestem pewną, iż ludzie daleko więcej złego mi zrobili niż ja im.“
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/693
Ta strona została uwierzytelniona.