Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/694

Ta strona została uwierzytelniona.

„Jednego chyba Pana Boga przeprosićbym chciała, ale zdaje mi się, że to zbyt wielki i zbyt wysoko mieszkający Pan, aby widzieć i słyszeć chciał tak mizerną jak ja osóbkę. Jeżeli jednak prawdą jest co mówią księża, iż Bóg przez miłosierdzie swe, patrzeć niekiedy raczy na ten padół głupoty i podłości, o nic Go więcej nie proszę jak o to, aby gdy sądzić mię będzie, na jednej szali złożył wszystkie błędy moje, grzechy, kaprysy i dziwactwa, a na drugiej wszystko to co przecierpiałam. Jestem pewną, że druga szala przeważy i że mię Lucyper do piekła nie zabierze. Amen.“
Prawnik skończył czytanie, a w pokoju głęboka zapanowała cisza. Zdawało się że ostatnie słowu testamentu jenerałowej wywarły pewne, dość uroczyste wrażenie na hrabinie nawet i hrabi Auguście. Co się tyczy młodego hr. Mścisława, milczał on dla tego po prostu, że zazwyczaj, jeżeli nie czuł się ani obrażonym, ani rozgniewanym, przekładał o wiele milczenie nad mówienie.
Nie było tu zresztą czasu na rozmowy i uwagi, gdyż w kilka sekund po wygłoszeniu przez prawnika ostatniego słowa testamentu, kamerdyner Bartolome stając we drzwiach oznajmił hrabiego Cezarego Pompalińskiego i państwa Pawła i Leokadyą Pompalińskich.