cia przybrana, rozśpiewana szczebiotem wesołych ptaków... i był niegdyś młodzieniec pełen sił świeżych a gorących, który w dzień ów jasny śród łąki kwiecistej, wkładał na rękę ukochanej dziewczyny ów pierścień ze łzą brylantową...
O! było to uczucie gorące i szczere jak jedyna w życiu miłość prawdziwa! I była to sielanka prosta a poetyczna, pełna silnych uderzeń dwojga serc rozkochanych, pełna marzeń roskosznych o szczęściu i — cnocie!
Uczucie to utonęło w ogromnem morzu pychy niepojętej i namiętnych ambicyi młodzieńca! Z wiosennej tej sielanki swej uśmiechał się potem nieraz szydersko — człowiek dojrzały!
Lecz od ust starca zadumanego teraz nad zgasłemi dawno dziejami młodości — uciekły w dal niedoścignioną uśmiechy wszelkie.
Więc ona pierścień ten, przez długie te, nieskończenie zda się długie lat kilkadziesiąt, na palcu swym nosiła, a kwiaty te, jedyną pamiątkę szczęścia i poezyi dni młodych — chroniła jak relikwie w schowaniu samotnem i jej tylko oku dostępnem!
Więc gdy on myślał że w piersi jej nienawiść i zemsty pragnienie zrodziły się na miejscu dawnej miłości — ona całem sercem swem zgorz-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/721
Ta strona została uwierzytelniona.