Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/722

Ta strona została uwierzytelniona.

kniałem i zwichniętem, całą myślą swą do obłąkania niemal zmąconą, całą swą duszą jadem głuchych gniewów i wzgard przejętą — kochała go aż do ostatniej chwili skonania!
Białe i chude, drżące nieco w tej chwili ręce hrabiego splotły się mimowoli, — spojrzenie jego w portret pięknej dziewczyny utkwione, nabrzmiało głębokim, pokornym niemal żalem, a na bladych wargach drgnął szept do ciężkiego westchnienia podobny: Przebacz Cecylio!
W tej chwili roztworzyły się szeroko podwoje komnaty i spełniając wydany im przedtem rozkaz swego pana, dwaj lokaje wnieśli i dokoła kominka na adamaszkiem okrytych sprzętach rozstawili kilka obrazów większej i mniejszej artystycznej wartości, lecz w jednostajne i bardzo kosztowne ramy oprawnych — ostatni dar zmarłej kobiety. Uczyniwszy to, niby posłuszne a ciche automaty, lokaje wyszli i drzwi za sobą bez szelestu zamknęli a w obszernym pokoju zapanowała znowu cisza głucha i blady starzec u komina siedzący pozostał sam na sam z owemi malowanemi scenami, na które zmarła kochanka młodości jego patrzeć mu kazała i patrząc snuć myśli te same, które na widok ich snuła jej własna wiecznie wrząca i na poły obłąkana głowa.