Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 049.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bywać śród indyjskich łanów, zasadzonych bawełną, i w krainach wysokich humanitarno-ekonomicznych rozmyślań.
Wstał jednak, przeciągnął się, stęknął, westchnął i poszedł z Sumskim tam, kędy ten go prowadził. Na polu cicho już było i pusto, jak na stepie. Nad zagonami, do połowy zaoranemi, unosiły się skowronki, ale rolników na nich nie było; na miedzach stały pługi, zaprzężone wołami, w nieładzie, przypominającym statki, śród morza zbłąkane i przez sterników opuszczone. Synowie Germanii, oburzeni postępowaniem z nimi nadzorcy, porzucili widownią prac swych i bojów i udali się do ognisk domowych, aby gniew swój wyzionąć a żale stłumić nad misami kartofli, prócz pożywienia przynoszącemi im przypomnienie rozkosznego Vaterlandu, z którego wygnał ich brak kartofli. Pan Jan smętném okiem toczył po łanie.
— Źle! — wymówił.
— Oj źle! — jak wierne echo, za plecami jego powtórzył Sumski.
Po śladach, pozostawionych przez pługi, które funkcyonować przestały, pan Jan poznał, że, z tak wielkim kosztem i trudem sprowadzone do Brochowa, Niemcy, słowiańskiéj ziemi orać nie umieli.
Tego dnia Sumski tryumfował, pani Herminia milczała, p. Jan wziął Niemców na indagacyą.
On tylko jeden śledztwo pomiędzy nimi przepro-