Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 100.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Katarzyna podniosła głowę i powiodła dłonią po bladém czole.
— Słuchałam surmy — odrzekła z cicha — myślałam... przypominałam sobie... tak dawno nie słyszałam muzyki...
— Tęskno mi za muzyką — mówiła daléj, po chwili milczenia — czy pamiętacie wieczory, podobne temu, kiedyście ze szkół lub uniwersytetu przyjeżdżali do domu... zbieraliśmy się wszyscy w salonie od ogrodu... księżyc zaglądał w okna przez gałęzie starych lip i klonów... Matka nasza siadywała wtedy przy fortepianie i grała...
— Ty także, Kasiu, grałaś pięknie — odezwał się najstarszy brat, pragnąc może inny kierunek nadać myślom siostry i oderwać ją od bolesnych wspomnień.
— Tak — odpowiedziała Katarzyna — grałam... malowałam... sama czułam w sobie zdolności wielkie, a większy jeszcze pociąg do sztuk pięknych... to téż teraz brak mi ich bardzo... czy uwierzycie, że za fortepianem, za pęzlem, za muzyką lub obrazem, tęsknić można, jak za częścią własnéj swojéj istoty?
Gdy mówiła to, głęboki smutek brzmiał w słabym jéj głosie, oczy zapłonęły silniejszym jeszcze blaskiem.
— Co bo téż to za dziwny, odludny zakąt ta Wólka! — mówiła daléj, przysłaniając oczy dłonią — ży-