Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wania ich przeznaczony; na drugim znajdowały się tablice kroju i widać było, wyglądające ze sporego kosza, kawały skrajanych już do szycia białych płócien i muślinów; komoda zaś założona była szkolnemi książkami i zeszytami, pośród których, niewiadomo jakim sposobem tam zabłąkana, leżała spora, dziecięcemi snadź rękoma bardzo starannie ustrojona lalka. W kuchni, któréj drzwi otwarte były do bawialni, widać było trzynastoletnią dziewczynę, rozpalającą ogień pod żelazną płytą, na któréj stało parę błyszczących jak złoto rondli i woda w garnkach, przygotowana do nastawiania obiadu. Dziewczynka, rozpalająca ogień, była tą samą, którą Maryan poprzedniego wieczoru widział w sklepie Stefana. Ubrana tylko nieco porządniéj, niż wczoraj, miała na bladéj i wychudłéj twarzyczce wyraz cichego uradowania, a krzątając się pilnie i cichutko około snadź powierzonéj sobie roboty, nieśmiałe wejrzenia rzucała od czasu do czasu w głąb’ przyległego pokoju, w którym Stefan czytał przy oknie, a troje dzieci, z obawy zapewne przeszkadzania bratu, rozmawiały z sobą półgłosem.
Niebawem otworzyły się drzwi od sieni i do kuchni weszła, a raczej wbiegła, Anna. Twarz młodéj panny, otoczona fałdami zawiązanéj na głowie czarnéj wełnianéj chusteczki, silnie zarumienioną była od szybkiego chodu. Miała ona na sobie tani sukienny paltot, a w ręku niosła spory kosz z pod którego