Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 172.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czywszy na krzesło, zaczął recytować po łacinie ustęp z mowy Cycerona. Mówiąc, sadził się na deklamacyą i wykonywał wielce emfatyczne gesta. Klemensia zaś tymczasem, przysiadłszy na ziemi, wyjmowała z kosza jaja i ostrożnie składała je na stojącym w szafie talerzu, a zarazem, chcąc widocznie pokazać starszemu bratu, że coś także umié, głośno i na wyścigi z deklamującym Cycerona Edmundem, recytowała jednę po drugiéj bajki Jachowicza. Józia tymczasem krzątała się około płyty kuchenéj, a Florenty, pochwyciwszy leżącą w kącie siekierę, począł z wielką energią rozrąbywać grube polano na służące do podniecenia ognia drobne drzazgi.
Gdy tak wesołe głosy i pilne krzątanie się zapanowały w kuchni, Anna, w białym perkalowym fartuchu, osłaniającym suknią po samę szyję, weszła do bawialni i zbliżyła się do Stefana.
— Bawiłam w mieście dłużéj, niż zwykle — rzekła — ale potrzebowałam wielu rzeczy, a dziś najłatwiéj i najtaniéj można było dostać wszystkiego na rynku. Zrobiłam téż sobie porządny zapas rozmaitych wiktuałów i kilka dni będę mogła wcale już nie chodzić do miasta. Teraz, Stefanie, zostaję w domu, a ty możesz iść do kupca R.
— Byłem już tam z rana, przed wyjściem Katarzyny do kościoła — odpowiedział Stefan.
— I cóż, Stefanie? — zapytała Anna.