Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 195.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ment nóżka mała, podłużna, ruchliwa i zgrabna; atłasową mantylkę stroiły koronki u szyi, a frendzle u dołu; na grubym, czarnym warkoczu spoczywał i garnirunkami strzępił się biały czepeczek z kolorowym pufem pośrodku. Długie kolce przy uszach i przezroczysto wyrabiane z czarnego jedwabiu mitynki, okrywające do połowy rączki drobne, białe i jak atłas gładkie, uzupełniały ubiór téj żywéj, wesołéj, ruchliwéj i gadatliwéj staruszki.
— Znudziłam się w Cieciórkowszczyznie! — popijając herbatę, zaczęła p. Róża.
— Jakże to można nudzić się we własnych dobrach, ciociu! — żartobliwie zarzucił Maryan.
— Oj dobra! — jęknęła młoda staruszka, — jak spory pies położy się na nich, to ogon na cudzym już gruncie leży!...
Zaśmiał się pan Jan i Maryan; Źancia, która po raz piérwszy zapewne w swém życiu słyszała parabolę o psie i ogonie jego, na cudzych gruntach leżącym, zachichotała cichutko; ale pani Herminia nie śmiała się wcale, raziły ją snadź trywialność wyrażenia się gościa i śmiech córki, który jednak, Bóg widział, że nie był zbyt głośnym.
— Żanciu ! qui est ce qui rit comme ca! — rzekła, patrząc na dziewczę wzrokiem pełnym przestrzegającego wyrazu.
Ogniste oczy pani Róży strzeliły z kolei na matkę i córkę, poczém młoda-staruszka mówiła daléj: