Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 322.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ale przerwał jéj mowę głośny wybuch śmiechu, który wydarł się z piersi pięknéj Tośki i rozbrzmiał śród oszklonéj alkowy przeciągle i zawrotnie. Tony śmiechu tego szybkie, urywane, nerwowe, dały-by wiele do myślenia bacznemu uchu. Było w nich coś fałszywego i rozdrażnionego, daleko mniéj wesołości niż, tajemnie uczuwanéj i śmiechem pokrywanéj goryczy. Ale na takich subtelnych odcieniach głosów ludzkich, świadczących o bardziéj jeszcze subtelnych uczuciach, nie znała się już w bardzo prosty sposób romansowa ciocia Rózia. Patrzała ona na śmiejącą się wciąż pannę rozradowanemi błyszczącemi oczyma.
— A co? kochańciu! — powiedziałam ci rzecz miłą, ale tyś o niéj wiedziała piérwéj ode mnie, o, wiedziałaś dobrze filutko!...
W téj saméj chwili, z cichym szeptem pani Róży złączył się głos jednéj z siedzących w alkowie panien.
— Tośku! zdaje mi się, że twój nauczyciel angielskiego języka przyszedł. Oto wchodzi w bramę...
Głośny, urywany, nerwowy śmiech umilkł nagle, natomiast błyskawicznie szybki purpurowy rumieniec wytrysnął na policzki pięknéj panny, oblał czoło jéj aż po sploty jasnych włosów, i zniknął, zostawiając po sobie w oczach i na twarzy wyraz niewymownego ukojenia. Można-by rzec, że z piersi Tośki spadł w téj chwili wielki jakiś ciężar, że po trwodze dolegliwéj, tém dolegliwszéj, że tajonéj, na-