Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 324.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pannie Natalskiéj niemłoda Angielka, rozumiejąca po polsku tak mało, jak nic prawie, usiadła z robótką na kanapie, w głębi pokoju stojącéj; Teofila z wolna i z opuszczonemi na suknią rękoma, postąpiła ku oknu. Była w téj chwili mało podobną do owéj pięknéj Tośki, która, przed kilku minutami z żywością iskry, swobodą ptaszka, ze śmiechem na ustach i wabną figlarnością w spójrzeniu, bawiła gości w salonie swéj matki. Teraz na czole jéj i w oczach, spoczywał wyraz cichego ukojenia, który powstał tam w chwili, gdy dowiedziała się o przybyciu Stefana, i twarzy jéj, do zwykłego wdzięku, dodawał urok skupionéj w sobie powagi. Wiśniowe usta jéj otwierały się na-pół uśmiechem, nie swawolnym i zalotnym jak wprzódy, ale serdecznym i zamyślonym trochę. Długie spójrzenie zatrzymała na widzialnéj jéj z profilu twarzy stojącego u okna młodego człowieka i, zbliżając się ku niemu, dźwięcznym głosem wymówiła:
— Witam pana!
Stefan odwrócił się szybko od okna, oddał pięknéj pannie głęboki ukłon, i spotkał się spójrzeniem z dwiema szafirowemi źrenicami, w których zapaliły się nagle dwie duże ruchome iskry, i zaigrał wyraz serdecznéj wesołości.
— Spóźniłeś się dziś pan szkaradnie! — zawołała piękna panna, zbliżając się do umieszczonego pośrodku pokoju stołu, i przysuwając ku sobie kilka