Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 330.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc — z tym samym, co piérwéj, uśmiechem, rzekł Stefan — wypada zapytać mi jeszcze: kogo pani w téj chwili ogarniasz nazwą ludzi?
Żywe rozdrażnienie zagrało w oczach i odbiło się na twarzy młodéj panny przelotnym rumieńcem.
— Naturalnie — odparła powolniejszym nieco, niż wprzódy, tonem — nazwą tą nie ogarniam w téj chwili ani Indyan, ani Murzynów, ani żebraków, którzy pod kościołem siedzą, ani kominiarzy, którzy po dachach chodzą, ogarniam nią ludzi, których znam, pomiędzy którymi żyję.
— I dlatego téż — odparł Stefan — dlatego, że pani tych tylko ludzi światem mianujesz, o mnie wyrazić się raczyłaś, że wyrzekam się świata.
— Wyrzekasz się pan wszelkich radości i przyjemności jego — przerwała żywo Teofila.
— Jeżeli pani masz na myśli te radości, jakie dać może świat, o którym przed chwilą mówiłaś, wyrzekłem się ich — najprzód z potrzeby i konieczności, teraz z zasady i upodobania.
Teofila podniosła na mówiącego oczy, w których żywe błyski przedchwilowego uniesienia topiły się i gasły w łagodniejszém, rzewniejszém uczuciu.
— I niczego — wymówiła po chwili — nikogo... nigdy żałować pan nie będziesz z całego tego świata, który był przecież rodzinnym światem pana, który i teraz jeszcze mógł-by otworzyć się przed panem, gdybyś chciał tego, gdybyś tak dumnie i stanowczo