Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 343.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówił to z takiém nagięciem głosu, że czoło pani Brochwiczowéj schmurzyło się już na dobre.
— Jesteś dziś w bardzo poważném usposobieniu, — rzekła, uśmiechem pokrywając niezadowolenie.
— O pani! — ze śmiechem zawołała Teofila, — pan Maryan jest wesołym i żartobliwym tak często, a poważnym tak rzadko, że doprawdy...
— Że pani w niewyczerpanéj łasce swéj przebaczać mi raczysz ten wyjątkowy nastrój mój dzisiejszy...
Teofila podniosła na młodego człowieka wzrok, w którym, zamiast szatanków wabności i żartobliwości, błyszczały szpileczki ironii.
— I owszem — odparła szybko — przebaczam panu zawsze jego zwykłą, niezmąconą, zazdrości godną wesołość...
Pani Natalska przerwała rozmowę, któréj sens utajony zrozumiałym snadź jéj był i zarazem niemiłym.
— Ależ Sonata nasza, Tośku! — rzekła — czekamy na nią! Panie Maryanie, podaj pan ramię mojéj córce i zaprowadź ją do fortepianu.
Maryan z grzecznym ukłonem spełnił rozkaz gospodyni domu, Teofila złożyła rękę na jego ramieniu. Szli przez salon o tyle szybko, o ile pozwalała na to dystynkcya; zdawało się, że złączeni chwilowo, chcieli coprędzéj stanąć u kresu, do którego dążyli, aby módz rozłączyć się. Stanęli przy fortepianie,