Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 380.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stał mówić, podniósł głowę i wymówił tonem na-pół żalu, na-pół obrazy:
— Nie sądziłem, abyś miał o mnie tak złe wyobrażenie, Stefanie! Dlaczegoż nie chcesz przypuszczać, abym mógł zapomniéć o sobie, a myśléć tylko o innych? abym, postępując wbrew pragnieniu i przekonaniom własnym, mógł miéć na myśli poświęcenie się dla osób drogich mi, dla celów wznioślejszych, niż egoistyczne moje interesa?
Stefan wzruszył lekko ramionami.
— Mój drogi Marysiu — rzekł — nie mam o tobie bynajmniéj złego wyobrażenia; owszem, znając i ceniąc dobrze twe przymioty, obawiam się, abyś nie popadł w najniebezpieczniejszą moralną chorobę, jaką bywa odgrywanie roli przed samym sobą. Osiąganie celów wzniosłych nikczemnemi środkami stanowi kazuistykę umysłów sfałszowanych i sumień krzywych. Czyn, który depce najelementarniejsze zasady zdrowéj moralności i w niwecz obraca osobistą godność człowieka, jakiemikolwiek pięknemi był-by osłoniony pozorami, nie zasługuje na nazwę poświęcenia, lub jest poświęceniem lekkomyślnie dokonaném, płodném tylko w wysoce szkodliwe skutki. Po cóż zresztą sięgać po palmę męczeństwa tam, gdzie wybornie pogodzić można spełnienie obowiązku z osobistém zadowoleniem? Po co szukać dróg krzywych i wyszukanych tam, gdzie trzeba chwili tylko namysłu, aby znaléźć zupełnie prostą, przez większość