Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 384.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedziałem ojcu memu, że wychowano mnie, jak ptaszę w puchowém gnieździe, i powiedziałem prawdę. Zdrowy, wesoły, szczęśliwy, z gniazda tego wyleciałem, aby rozejrzéć się po szerokim świecie. Zdrowy i wesoły wróciłem z dwuletniéj podróży, ale szczęśliwym przestałem być wkrótce. Szeroki świat przemówił do mnie. Niczego nigdy nie uczyłem się dokładnie i systematycznie, ale patrzałem na wszystko i słuchałem wszystkiego z ciekawością i, jak sądzę, ze zrozumieniem rzeczy. Puchowe gniazdo, w jakie wzrosłem, było także gniazdem uczciwości i zacnych, czystych obyczajów. Zasady moralne, pojęcia o honorze i pewna doza uczuć serdecznych, które wnikają we mnie z przykładów ojca i matki, z nieskazitelnego pożycia domowego, które odznaczało rodzinę naszę, nie pozwoliły mi pójść w ślady licznych rówieśników moich, rzucających w pył i błoto mienia i sumienia. W wieku, w którym wielu młodych ludzi mego położenia w świecie bankrutuje fizycznie i moralnie, ja miałem ręce i sumienie czyste, serce nietknięte i siły nienadwerężone niczém. To téż dość obszerna parafia wydała mi niebawem patent skończonéj wzorowości, który, widziałem to dobrze, znalazł gorące potwierdzenie i w umyśle rodziców moich. Zaprawdę, byłem wielce wzorowym młodym człowiekiem! Nie grałem w karty; unikałem szumnych koleżeńskich hulanek; nie smakowałem w dwuznacznych, albo i całkiem brudnych miłostkach; po-