Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 416.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

gdzieś daleko, aż za Snipiszkami, mieszkają, a od nich pani ma pojechać jeszcze do téj wdowy na Rosie, co to dwa miesiące temu mąż jéj umarł, a ona jak w dym przyszła tu po pomoc i opiekę. Pani chce zobaczyć, czy téż ona dobrze obchodzi się ze swymi pasierbami, bo biła ich dawniéj podobno, i jeżeli zobaczy, że nie poprawiła się, to odbierze jéj dzieciaki i odda do ochronek. Miły Boże! istna święta Elżbieta, królowa węgierska, z téj naszéj pani!
Żancia zbliżyła się do stolika, na którym spoczywały dwie gramatyki: francuzka i angielska, w towarzystwie dwóch dykcyonarzy, dwóch książek zawierających wypisy z różnych poetów i prozaików, i kilku po francuzku i po angielsku zakreślonych zeszytów.
Jakkolwiek bowiem Żancia od lat dwóch skończyła już edukacyą, studya jéj naukowe nie były wcale przerwanemi. Codziennie tłómaczyła ona stronicę całą z francuzkiego lub angielskiego na polskie, i odwrotnie. Żancia tedy zbliżyła się do stolika i wzięła w rękę angielską książkę.
— Za Snipiszki — rzekła — i na Rosę! ależ to w dwie przeciwne i dość odległe strony! o! z pewnością mama nie wróci prędzéj, jak za dwie godziny!
Tu spotkała się z oczyma pani Róży, które znacząco ku niéj mrugnęły.
— Słuchaj-no, rybciu! — szepnęła bardzo cicho pani Cieciórkowa — a Drylska? W takim ważnym