Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 027.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ma-to właśnie urządziła ją, najbardziéj, jak myślę, dla zabawy Helki i Tośki...
— Ciągnęliśmy na losy, kto z kim pojedzie, bo wszystkie sanie są na dwie osoby...
— Komuż mnie los przysądził na towarzysza? — zapytał Maryś
— Pani Helenie Darzycowéj — odparł jeden z młodych ludzi.
— Los był bardzo sprawiedliwy — dodał jeden z braci Natalskich — Helka nie miała-by wcale z kim jechać. Jako mężatka, nie ma starającego się, a mąż jéj chory na chrypkę i katar...
— Zdaje się, że Helka niebardzo niezadowolona z dzisiejszych wyroków losu — szepnął Marysiowi na ucho młody Natalski.
— Wstydź się mówić podobne rzeczy — odszepnął Maryś, ale zarazem mimo woli może pokręcił wąsika.
— Cha, cha, cha! — zaśmiał się młody Nemrod — wolał-byś może jechać z Tośką... jeżeli chcesz, możną tę rzecz urządzić...
Ostatnie słowa zamieniali, siadając na jedne z sań, których czworo stało przed bramą domu.
Cztery raźne okrzyki woźniców, połączone z czterema rozgłośnemi klaśnięciami z batów, zabrzmiały w powietrzu, ośm dzielnych koni, niecierpliwie parskając, zerwało się z miejsca. Z chórem wesołych dzwonków, pomknął szereg sań po gładkiéj powierz-