Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 037.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trwam w trudach, które innemi wcale wydały się mi z blizka, niż wyglądały z daleka”, rzekł-bym, że przewidywałem to potrosze, że stało się to, czego lękałem się dla ciebie od początku próby, którą przebywałeś, i przez całe jéj trwanie. Ale zakładać na krzyż ręce niby z zasady, w skutek umyślnie powziętego postanowienia, z przekonaniem, że, czyniąc to, do czego kilka tygodni temu wstręt uczuwałeś, czynisz dobrze, słusznie i dla siebie pożytecznie, jest że to podobném? Miał-że byś być obłudnym, Marysiu, obłudnym względem mnie, albo i względem siebie samego?
— Nie! — z uniesieniem zawołał Maryś — na Boga, Stefanie, nie posądzaj mnie o rzecz tak brzydką i nieuczciwą, jak udawanie i obłuda! Ot widzisz, poznałem tylko w przeciągu tych kilku tygodni samego siebie, zrozumiałem jasno zdolności moje i skłonności. Nie jestem zdolnym do łamania i suszenia sobie głowy nad przedmiotami, które nie budzą we mnie zajęcia i zamiłowania. Cóż chcesz, snadź umysł mój z natury swéj potrzebuje nieograniczonéj swobody w wyborze przedmiotów, które nasuwają się jego badaniom, nie może na jednym z nich zatrzymywać się długo i wyłącznie. Jakże zresztą dowiedziesz mi, że dla umysłowego i moralnego rozwoju i udoskonalenia człowieka, lepiéj jest zasklepić się w badaniu jednego zakresu zjawisk i pojęć, niż dowolnie według natchnień chwili, obejmować różne ich działy, prze-