Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 052.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niebem a oczyma ludzkiemi; oko i ucho nic więcéj spotkać nie mogło, prócz niczém nieosłonionéj brutalnéj prozy: tu czoło młodéj dziewczyny, tak pysznie zwieńczone bogactwem warkoczy, pochylało się nizko nad zmudną, mechaniczną robotą, piękne oczy jéj wpatrywały się w rzędy drobnych ściegów, z pod ręki jéj występujących na płótno; serce jéj...
Co działo się z sercem i w sercu Anny, w czasie, gdy przez długie szeregi dni, tygodni i miesięcy, zewnętrzne życie jéj płynęło jednostajnym torem, ujęte w karby codziennych potrzeb i obowiązków, nakształt strumienia, płynącego pomiędzy ściskającemi go skalistemi ścianami? Czy wtedy, gdy czynna ciągle, nieustannie popychana wymaganiami bytu licznéj rodziny, chodziła ona o wczesnym poranku na rynek miasta, wracała ztamtąd do domu, dźwigając kosz ciężki, napełniony kupionemi przedmiotami; trzy razy na dzień przygotowywała posiłek rodzinny, troskliwém okiem przeglądała odzież sióstr i braci, naprawiała ją, lub sporządzała na nowo zręcznemi i oszczędnemi rękoma; gdy w pewnych godzinach zastępowała brata w sklepie, ważąc i sprzedając towary, a w innych jeszcze, w późnych przedpółnocnych godzinach, wstępowała na poddasze, gdzie przebywał najstarszy brat, opiekun i dobroczyńca rodziny, aby dopomódz mu do załatwiania rachunków, lub choćby do przebycia któréj z tych chwil ciężkich, w których troska i zmęczenie spędzały mu sen z powieki; czy wtedy, gdy