Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 065.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stanie przy mnie przyjmę je z radością... z wdzięcznością...
Maryan słuchał słów tych z zachwyceniem, i zarazem z szyderstwem, z rozkochaniem i bólem. Mówiąc je, Anna była piękniejszą niż kiedy. Odzyskała już zwyczajny swój zewnętrzny spokój, a tylko na świadectwo jakby ciężkiéj walki, którą staczała ze sobą, i jednostajnie silnych uczuć, które w dwie przeciwne strony rozrywały jéj serce, głos jéj drżał od chwili do chwili, blade wprzódy policzki zapłonęły purpurą, a pierś podniosła się kilku krótkiemi, bo szybko stłumionemi, westchnieniami zapału i żalu.
— A więc czekać! — po chwili ciężkiego milczenia zawołał młody człowiek, i gwałtownym giestem odrzucił złote kędziory włosów, opadające w nieładzie wzruszenia na schmurzone czoło; — czekać i cierpiéć! wieczna piosnka ludzi, którym się zdaje, że los tak jest cierpliwym, jak oni, a życie tak długie, jak chcą tego nieubłagane ich zasady! O Anno! Anno! jakaś ty zimna, obojętna, w dziewiczym spokoju swym, nieświadomym, gorączek i niecierpliwości serc męzkich i młodych! jakaś ty surowa dla mnie i dla siebie! Mam czekać! w tęsknocie i niepokojach tracić najpiękniejsze dni swéj młodości?... Mam czekać i patrzéć, jak ty więdniesz, pogrążona w mroku ubóztwa, uciśniona ciężarem prac grubych i poziomych! O nie! życie takie niegodném jest ciebie... nie mogę znieść dłużéj, aby śliczna głowa twa trudziła