Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 073.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie Maryanie — rzekła — przebacz mi i nie smuć się tak bardzo. Omyliliśmy się oboje; dobrze więc, żeśmy omyłkę naszę dość wcześnie spostrzegli. Myślałeś pan, iż jestem naiwną, poetyczną dziewczyną, zdolną długie lata jeszcze śnić o kwiatach i gwiazdach, kochać bezwarunkowo i ślepo poddawać się żądaniom serca. Omyliłeś się pan. Jestem kobietą, wyuczoną życia w twardéj szkole nieszczęścia i pracy. Nie mogę złamać przyrzeczenia, danego bratu, choćby on sam uwalniał mnie od niego, ani opuścić przed czasem domu, w którym siostra mała, bracia niedorośli, interesa i przyszłość rodziny mojéj, potrzebują współudziału głowy méj, rąk i serca. Przybywając tu, ubodzy i bez zasobów wszelkich, stworzyliśmy stowarzyszenie wspólnéj pomocy. Jestem jednym z członków stowarzyszenia tego i wycofać się z niego nie mogę bez bólu serca i wyrzutów sumienia. Za lat kilka, prędzéj może, będę wolną... ale i wtedy jeszcze nie zgodziła-bym się żyć z dala od świata ciężkich wprawdzie trudów, ale téż i wzniosłych radości. Przywykłam już do niego, i pomimo gwaru i ścisku, który go napełnia, mimo brzydkich żywiołów, jakie go szpecą, dojrzałam w nim poezyą, która mnie zachwyca i któréj nie wyrzeknę się nigdy dla poezyi róż i strumieni... Zdaje mi się zresztą, że jestem za młoda jeszcze, aby miéć prawo spoczywać, że za mało uczyniłam dla innych, aby módz bez samolubstwa żyć tylko dla siebie. Taką jestem,