Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
∗             ∗

Maryan Brochwicz długo gorączkowym krokiem przebiegał najsamotniejsze ulice miasta. Gniewny, rozbolały, okrutnie zawiedziony w nadziejach serca, zraniony w miłości własnéj, wątpiący o wszystkiém, a najbardziéj o sobie, wrócił nakoniec po dwóch godzinach błądzenia śród ciemności do domu, i lokaja, który mu drzwi otworzył, zapytał o swego ojca.
— Pan jest w gabinecie swoim, z nieznajomymi jakimiś ludźmi.
Maryan ani przez jednę minutę nie zatrzymał się w ładnym swym saloniku. Rzucił tylko na ręce lokaja ciepły paltot, i szybkim krokiem, jakby lękając się samemu sobie czas do namysłu zostawić, przebył kilka pokojów, dzielących kawalerski apartament jego od sypialni i gabinetu ojca. Drzwi od gabinetu szczelnie były zamknięte, z-za nich dawały się słyszeć z ożywieniem rozmawiające, ale grube i nieznane mu głosy. Maryan zasztukał do drzwi.
— Kto tam? — zapytał z wnętrza pokoju głos pana Jana, niezwykłém mu zniecierpliwieniem brzmiący.
— To ja, mój ojcze!
— A, to ty, Marysiu! wejdź, proszę!