Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 109.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Za bramą dopiéro, Teofila pochyliła się nieco na przód i rzekła siedzącemu na koźle lokajowi:
— Na ulicę Nadrzeczną, Ignacy. Każesz zatrzymać się przed sklepem pana Siecińskiego.

∗             ∗

Dnia tego w niewielkim sklepie, przy ludnéj i ruchliwéj, lecz wcale niewytwornéj ulicy umieszczonym, panował ruch niezwykły. Tuż przed wązkim chodnikiem, oddzielającym środek ulicy od dwóch wschodków do sklepu prowadzących, stał wielki drabiniasty wóz, słomą napełniony i dwoma końmi zaprzężony. Dwaj ludzie w wyrobniczém ubraniu wyjmowali ze słomy pudła drewniane, mniejsze i większe, gwoździami zabite, powrozami obwiązane, w wielkie czarne cyfry i litery zaopatrzone, i wnosili je do sklepu. Był to transport towarów, koleją żelazną przybyły.
Przybycie to przedstawiało w zawodzie Stefana Siecińskiego fakt bardzo ważny. Dotąd niezamożny i początkujący, zmuszony myśleć nad tém tylko, jakby końce połączyć z końcami i nie wytrącić z równowagi przedsięwzięcia, rozpoczętego w znacznéj części z pomocą kredytu, młody kupiec czerpał materyały sklepowe z większych miejscowych składów i nielicznych fabryk. Manipulacya ta przychodziła mu łatwiéj, ale pozbawiała go większych korzyści,