Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dać się akademickim studyom. Przy rozstaniu płakaliśmy oboje, jak małe dzieci, a, w przeddzień mego wyjazdu, Julcia przysięgła mi na gwiazdy, strumyk i szmer gaika, że czekać na mnie będzie, że, gdy za lat kilka wrócę, zostanie moją żoną...
— I cóż? — zapytały dwie panie.
— Nic — odpowiedział doktor — na tém kończy się historya mojéj piérwszéj miłości...
— Jakto! — z żalem prawie zawołały kobiety — i nigdyś już pan więcéj Julci nie widział?
— Nigdy! — była odpowiedź.
— Czy umarła?
— Nie; żyje dotąd.
— Więc nigdy pan jéj nie spotkałeś?
— Owszem, spotkaliśmy się bardzo prędko po moim powrocie z akademii, aleśmy już siebie nie znaleźli. Ona z Julci stała się panną Julią, ja ze studenta doktorem medycyny. Ona przepędziła kilka lat w zabawie i nieprzerwanych prawie tańcach, ja w trudnéj, ustawicznéj pracy. Przemówiliśmy do siebie i wydało się nam, jakoby głosy nasze wcale inaczéj brzmiały, niż dawniéj; spojrzeliśmy sobie w oczy i nie poznaliśmy w nich dawnych dobrych naszych znajomych! Po kilku minutach rozmowy, nie znaleźliśmy nic do powiedzenia jedno drugiemu i rozeszliśmy się tak, jak ludzie, którzy, prócz ceremonialnego ukłonu, nic sobie wzajem ofiarować nie mogą...
Dwie słuchające panie westchnęły cicho i pochy-