Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 047.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stanów, wieków i nastrojów, tak fizycznych, jak duchowych, a wszyscy wydawali się globami, same przez się ciemnemi i martwemi, a z nadzwyczajną dokładnością i zarazem pędem niezrównanym, odbywającemi ruch obrotowy około słońca, którego sile ciążenia byli poddani, i które rzucało na nich ogień i światło. Słońcem tém była panna Helena. Przechodząc napełnione w ten sposób salony i dążąc do pokoju gospodarza domu, daleki byłem od myśli, że wkrótce sam przemienię w jeden z globów takich i własną osobę moję rzucę na firmament panny Heleny, jako smutny obraz człowieka, zmienionego w planetarnego satelitę, czyli w salonowy księżyc... Tak jednak stało się...
Po zapisaniu bowiem mixtury czy pigułek, już tego dobrze nie pamiętam, lekko słabemu ojcu, zostałem przez matkę i córkę zatrzymanym w salonach, już nie w charakterze doktora, ale gościa. Z razu pozostałem z niechęcią i jedynie przez grzeczność, a umieszczając kapelusz mój pod krzesłem, na którém usiadłem, przyrzekałem sobie w myśli, że nie zabawię dłużéj nad pięć minut. Aliści... któż odgadnie wyroki przeznaczenia? Pięć minut przemieniło się w dwanaście godzin: przyszedłszy o czwartéj po południu, wyszedłem z domu panny Heleny o czwartéj po północy. Wychodząc, czułem się zarazem i złym, i zachwyconym. Czułem, ach! czułem w głębi duszy, że w przeciągu dwunastu tych godzin zo-