Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 109.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Władysław, wymówiwszy się pilnemi zatrudnieniami, po krótkiéj chwili, opuścił salonik.
W pół godziny potem, Józia także wychodziła z domu swych przyjaciół. Zarzuciła na twarz lekką zasłonę, przyozdabiającą skromny jéj ciemny kapelusik, i lekkim, lecz pewnym krokiem stąpając, torowała sobie drogę przez tłum ludzi, zalegający wązki chodnik i przez zawieję zimową, dmącą ostrym wiatrem i miotającą w powietrzu śnieżystemi tumanami.
Tego dnia znajdowały się w mieście X. dwie osoby, z których jedna była trochę smutną, druga w gniewliwém i niespokojném usposobieniu. Piérwszą z tych osób była Józia, drugą doktor Władysław.
Józia około północy siedziała w małym, bardzo skromnie urządzonym pokoiku, którego głównym sprzętem było biało zasłane łóżko, a jedynemi ozdobami kilka zielonych wazoników, na-pół ukrytych za firankami z gładkiego muślinu, i kilkadziesiąt książek, złożonych na dużym stole, pomiędzy oknami umieszczonym. Na tym samym stole paliła się lampa i białe swe światło rzucała na pochyloną nad robotą, jasnowłosą głowę młodéj panny. Józia szyła pilnie, igła błyskała szybko w zwinnéj jéj ręce, niekiedy podnosiła głowę i przysłuchywała się przez chwilę nierównemu oddechowi, ciężkim snem usypiającego, starca, którego odgłos dochodził do niéj, wśród ciszy nocnéj, z przyległego pokoju. Niekiedy także