Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 117.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mógł, przed oczyma jego stał wciąż ponury obraz budowy społecznéj, rozwalonéj w gruzy i oddanéj na pastwę najstraszliwszym klęskom z winy mężczyzn którzy żenić się nie chcieli.
I trudno bardzo powiedziéć, jakim sposobem, dlaczego, przez takie psychiczne powody, lub za pomocą jakich optycznych środków, ponury ten obraz, rozwalonéj i klęskami napastowanéj budowy społecznéj, zniknął nagle z przed oczu doktora Władysława, a na jego miejscu, otoczony różową łuną ogniska, pojawił się wcale inny widok. Zamiast bowiem gruzów, klęsk, mordów, pożog i ludzkości zamienionéj w hordę barbarzyńców, przed oczyma wyobraźni doktora Władysława stanęła panna Józefa w swojéj popielatéj wełnianéj sukience, ze swemi jasnemi warkoczami nad czołem i w takiéj zupełnie postawie, w jakiéj ją widział z rana, to jest z Rubensowskim aniołkiem pani Ludwiki na ręku.
— Jaka-by z niéj była śliczna młoda matka! — pomyślał doktor Władysław i lekki uśmiech okolił jego usta. Ale w téj saméj chwili zewnątrz domu wiatr z nadzwyczajną zahuczał wściekłością, całą falą śniegu uderzył o szyby, które przeraźliwie zadzwoniły, i na finał zapiszczał w kominie najżałośliwszym tonem, jaki tylko wydobyć z siebie może potężna pierś, miotającego się pomiędzy niebem i ziemią żywiołu. Doktor Władysław poruszył się z niecierpliwością. Wdzięczny obrazek młodéj dziewicy ze zło-