Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 142.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzy nimi jedna z tych miłych sprzeczek, w których właściwie o nic nie idzie, a które jednak rozstrzygają wszystko. Za nimi przesuwało się jeszcze kilkoro sań, a na każdych jechało po dwie osoby; ale dwie panie, patrzące przez okno, na nic już nie zwracały uwagi, a gdy wesoły orszak skręcił w inną ulicę, spojrzały po sobie i wzruszyły ramionami. Nic jednak nie rzekły, tylko, jakby zasmucone trochę, czy zamyślone, w milczeniu usiadły przy stole i wzięły się do robótek. Po chwili pani Ludwika przestała szyć i ozwała się:
— Czy wiesz, Zosiu, że żal mi doktora Władysława.
Pani Zofia kiwnęła głową.
— Prawda — rzekła — to taki poczciwy człowiek! a, o ile mi się zdaje, zamienia się właśnie w glob, wirujący koło słońca.
— Byle-by przynajmniéj został Jowiszem! — uśmiechnęła się pani Ludwika.
— Wątpię, aby to być mogło; znasz przecie Kornelią i wiész, ilu już było koło niéj Jowiszów, którzy potém pozamieniali się w Neptunów.
— Zdaje mi się, że i nasz Gucio był kiedyś w podobném położeniu.
— Ależ tak! — zawołała pani Zofia — widziałam sama, będąc w zeszłym roku u rodziców, jak Kornelia żywo się nim zajmowała. Była to jednak po-