Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 192.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rzewie, wypłynęły dwie grube łzy i z wolna stoczyły się, po, nagłym rumieńcem rozpalonych, policzkach.
Pani prezesowa stała o kilka kroków od stołu, jak przykuta do miejsca, głowa jéj trzęsła się, oczy mrugały i migotały, w prawéj ręce, targanéj kurczowym ruchem, potrząsała czepiec nocny, który w czasie słów zerwała sobie z głowy. I było kilkanaście minut zupełnego milczenia, przerywanego tylko ciężkim oddechem panny Kornelii, która siedziała także nieruchomo, z twarzą w górę podniesioną, rękoma wyprężoneni i dwiema łzami błyszczącemi, jak dyamenty na tle szkarłatnego rumieńca, zalewającego policzki.
W końcu pani prezesowa z wolna i z cicha mówić zaczęła:
— A ty, luba, kochana córeczko, czy byłaś kiedy głodną? Czy trzęsłaś się kiedy od zimna, nie mając czém w piecu napalić dla ogrzania twego pokoju? Czy brakło ci kiedy jedwabnych sukien, koronek, piór, kwiatów, karmelków i żurnalów mód? Ha, moja panno, co takie piękne umiész zadawać pytania, czy odpowiész mi na te, jakie ci teraz zadaję? Czę wiész, jak smakuje głód, jak chłód dolega i jakiego koloru bywają łachmany? Czyś pomyślała kiedy o tém, że i matce twojéj coś się przecie należy także? że za tyle trudów i ofiar, jakie dla ciebie poniosła, obowiązkiem twym jest zapewnić