Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 197.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czoném westchnieniem w piersi i z tym rozpoczętym uśmiechem na-pół otwartych wargach, usnęła młoda panna, a my, którzyśmy byli świadkami téj tak ważnéj rozmowy z matką, osądzimy, czy trafnym był sąd pani Ludwiki, gdy mówiła, że łatwiéj-by było pochwycić w dłoń parę, unoszącą się w powietrzu, niż znaléźć ostatnie słowo jéj umkliwéj natury.
Czyliż zresztą, natury podobnéj nie można porównać do dziwacznie pokłębionéj, sprzecznemi prądami wiatrów szamotanéj, w przezroczystém powietrzu miotającéj się i błyszczącéj pary? Ale tu znowu myśli naszéj nasuwają się pytania: czy jakakolwiek istota ludzka może przyjść na świat, z góry już tak umkliwą i kapryśną obdarowana naturą? czy mądrości twórczéj może w tworzeniu jakiegokolwiek dzieła zabraknąć logiki i harmonii?
Czy téż może sprzeczności i dyssonanse natur ludzkich są już sztucznym wyrobem tych, pomiędzy których Twórca rzuca rozpoczęty w zaziemskich światach twór swój, aby go oni wedle ziemskich ukształtowali warunków?
Czy tedy dysharmonia, jaką odznaczało się wnętrze panny Kornelii, powinna była zostać policzoną na karb téj wysokiéj siły i woli, która miliardy olbrzymich globów potrafiła stworzyć i przez wieki utrzymywać w doskonałym harmonijnym ładzie, czy téż obwinić o nią należało tych, którym siła i wola powierzyła dokończenie rozpoczętego tworu swego?