Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 242.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

B. C. D. i R. zgorzały. Gromady ludzi włóczą się po okolicy bez chleba i schronienia, wyziewy z placu bitwy rozchodzą się z nadzwyczajną szybkością i na wiele mil wokoło zanieczyszczają powietrze”.
Przeczytawszy te wyrazy, doktor Władysław opuścił w dół ręce z gazetą, i zamyślonym, omglonym wzrokiem spojrzał na żonę.
Kornelia siedziała w postaci lekko podanéj na przód.
Na gładkiém jéj czole zjawiła się zmarszczka, a ponsowe usta wykrzywiły się nieco, jakby pod wpływem przykrego poczucia; ale oczy młodéj kobiety nie były zwrócone ani na gazetę, ani na twarz męża, lecz tkwiły we własnéj jéj drobniutkiéj nóżce, którą, z rozkoszną niedbałością, oparła była na brzegu poblizkiego krzesła, i któréj teraz przypatrywała się z uwagą, a zarazem, jak to wyraźnie wykazywało się z jéj twarzy, z przykrością.
Doktor Władysław, jakkolwiek mocno zajęty i przejęty polityką, dostrzegł wyraz twarzy i stały kierunek wzroku swéj żony. Naturalnie, jako lekarzowi, przyszło mu wnet do głowy, że Kornelia zraniła sobie nogę, lub, że doświadcza w niéj reumatyzmu, albo czego podobnego. Pochylił się tedy ku niéj i głosem pełnym troskliwości zapytał:
— Kornelko, co ci jest?
Kornelka podniosła wzrok na męża i odpowiedziała: