Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 254.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nic niéma stałego na świecie. Jestem teraz na łasce u ciebie, luby, kochany zięciu!
— Ależ, kochana mamo! — zawołał doktor Władysław, na którego twarzy zdziwienie walczyło z przykrém wzruszeniem, i który od kilku chwil złożył nóż i widelec, uczuwszy zapewne ten wpływ szkodliwy, jaki w podobny sposób nastrojone rozmowy wywierać zwykły na apetyt.
— Ani słowa! ani słowa więcéj, luby, kochany zięciu! — zawołała pani prezesowa, tonem nieubłaganéj stanowczości. — Wiem dobrze, rozumiem, czuję, jakiém jest moje w domu twym położenie. Wiem dobrze, rozumiem, czuję, że nie powinnam mieszać się do spraw twoich, ani dawać ci rad, któremi pogardzać ci wolno, luby, kochany zięciu. Niemniéj jednak tam, gdzie idzie o szczęście mego jedynego dziecka, o pozycyą, jaką córka moja zajmować ma śród świata, tam, gdzie idzie o godność was obojga, lube, kochane dzieci, o stanowisko wasze, o szczęście wasze, tam powinnością moją, jako matki, jest podnieść głos i przemówić...
— Ależ na Boga, kochana mamo! — zawołał doktor Władysław, z wyrazem istotnego przerażenia na twarzy — o cóż chodzi? cóż się stało? W czém szczęście Kornelki i stanowisko nasze w świecie jest zagrożoném?
— Powinnością moją jest, jako matki — kończyła pani prezesowa — świętą jest moją powinnością po-