Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 312.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Gustaw jaśniał dnia tego całym swym wykwintnym, bardziéj kobiecym, niż męzkim wdziękiem; ubranie jego tchnęło najwytworniejszą stołeczną elegancyą, złote kędziory miękko opuszczały się na białe czoło i śnieżny kołnierz cieniuchnéj koszuli, a batystowa chustka, ilekroć dobywał ją z kieszeni, rozlewała wkoło woń najdoskonalszéj perfumy. Wszystko to jednak było niczém w przyrównaniu do promienności, jaką jaśniała twarz młodego artysty, i do ognistego, a zarazem słodko rozmarzonego wyrazu, jaki przybierały jego oczy, ilekroć topił je w świeżém i delikatném, jak kwiat liliowy, obliczu pięknéj swéj uczennicy.
Jedno ramię z wdziękiem opierając na tylnéj poręczy krzesła, przez Kornelią zajmowanego, drugie wyciągnął przed siebie i palcami dotykał także klawiszy, i zniżonym nieco głosem przypominał nadobnéj uczennicy treść wczorajszéj lekcyi, która zawierała naukę o tonach, stopniach i interwallach.
— Przypominasz sobie, pani — mówił — że za punkt wyjścia obraliśmy sobie ton C.
Kornelia skinęła głową na znak twierdzenia.
— Toniką tedy naszą, czyli piérwszym zasadniczym tonem, przez Niemców nazywanym Grund-ton, jest C.
Tu młody nauczyciel bardzo delikatnie uderzył palcem w klawisz, noszący nazwę litery C.