Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 383.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dopiéro zrodził się dramat prawdziwy. — Jakież niezmierne zobaczył tu skarby! jakie wysokie piękności odkryły się przed jego oczyma! Jakież tkliwe, głębokie, bohaterskie serce odsłoniło przed nim swe tajemnice! Jakie szczęście niezmierzone w tajemnicach tych mieściło się dla niego! Ale on utracił to wszystko dobrowolnie, bezpowrotnie; dziewica ta, wierna, kochająca, rozumna, pełna świętego przebaczenia, jak anioł niebieski, straconą była dla niego na zawsze! Wszedł i wyciągnął do niéj drżącą rękę.
Ona po chwili silnego wzruszenia, jakie w nią uderzyło, szybko wróciła do zupełnego panowania nad sobą i powitała go tak, jak dawniéj: przyjazném słowem, uśmiechem i serdecznym uściskiem dłoni. To samo uczynił ojciec jéj, chociaż przez chwilę przykre wrażenie malowało się na jego twarzy.
Zaledwie trzy te osoby zamieniły pomiędzy sobą kilkanaście wyrazów, dzwonek w przedpokoju ozwał się znowu, a wraz po nim zabrzmiał wesoły głos pana Witolda:
— Gdyby jeszcze trochę, pozamieniali-byśmy się wszyscy w słupy lodowe. Szalenie zimno!
— Zwątpiłam już o przybyciu państwa — mówiła Józia, pomagając dwom przybyłym paniom rozbierać się z futer, stężałych od mrozu. — Myślałam, że nie zechcecie narażać się na chłód dzisiejszy, albo, że jesteście gdzieindziéj...