Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 390.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stały lub leżały koło fortepianu, i zdawało się, że z łona ich wnet wybuchnie marsz podzwrotnikowych ludów.
Kiedy blask zapalonéj świecy słabo rozświetlił salon, wszystkie, znajdujące się tam przedmioty, rzuciły na ściany roje cieniów fantastycznych, rogatych, połamanych, pokrzywionych, karłowatych lub olbrzymich. Doktorowi wydało się, jako-by otoczył go wieniec mar ponurych i pijanych, a śród nich, własny cień jego, z ubiorem ze strusich piór, przeplatanych sterczącemi rogami na głowie, wyglądał znowu jak dowódzca czarnego ludu, kroczącego do boju.
Postawił świecę na stole i stanął na środku salonu, głęboko zamyślony. Bezład, panujący w téj chwili w jego mieszkaniu, był istotnym obrazem tego, jaki napełniać miał zawsze domowe życie jego. Wniosła go ze sobą kobieta, kobieta, któréj najwyższém zadaniem miało być stworzenie spokoju, harmonii.
Myśl o roli męża, nauczyciela i kierownika, daleką już była od umysłu doktora Władysława. Pojął, że, aby spełnić rolę tę z powodzeniem, trzeba kochać, a przedewszystkiém być kochanym, trzeba wystąpić do walki ze złemi narowami, przywarami, ze słabością umysłu i charakteru kobiety, w towarzystwie tego wielkiego sprzymierzeńca, któremu na imię... miłość. Sprzymierzeńca tego doktor Władysław nie posiadał; Kornelia nie kochała go; byłby chyba ślepym lub